Kambodża, 13.01-12.02.2012
1. Mehr Licht
Jedną z pierwszych rzeczy,
która rzuciła nam się w oczy zaraz po przekroczeniu granicy był niemal
całkowity brak oświetlenia na kambodżańskich drogach i ulicach tamtejszych
miast. O ile w Wietnamie latarnie w większości miejsc ustawione były co
ustawowe kilkadziesiąt metrów, to u jego zachodniego sąsiada była w tej materii
bida. Do tego dochodziły jeszcze przerwy w dostawie energii elektrycznej, które
z wieczornego posługiwania się tutejszym standardowym zestawem sztućców, czyli
łyżką i widelcem, czyniły grożący utratą oka sport ekstremalny.
Przyczyną takiego
stanu rzeczy jest niewyobrażalnie wręcz drogi w Kambodży prąd. Żeby nie
operować ogólnikami, posłużę się przykładem. Ta sama dawka energii, na którą
przeciętny Australijczyk pracuje 18 sekund, statystycznego Khmera kosztuje
niemal dwie godziny pracy. Szaleństwo. Na głębokiej prowincji natomiast problem
rozwiązuje się sam, bo tam sieć energetyczna po prostu nie dociera, a
miejscowym za źródło prądu służą akumulatory samochodowe.
2. Szekspirowska
mowa
Angielski, jako lingua franca naszych czasów cieszy się
olbrzymią popularnością niemal na całym świecie, co szczególnie widać w krajach
masowo odwiedzanych przez podróżujących. Chcąc prowadzić jakikolwiek
okołoturystyczny biznes nie wypada więc nie władać choćby absolutnymi
podstawami szekspirowskiej mowy. Nie oznacza to jednak wcale, że są to podstawy
rzetelne i nieraz słysząc silącego się na łamaną angielszczyznę Azjatę jedynie
wrodzony takt nie pozwala nam wybuchnąć gromkim śmiechem.
Pisane przykłady
kreatywnej lingwistyki mają natomiast tę zasadniczą zaletę, że można cyknąć
zdjęcie i podzielić się nim ze światem. Z tego prostego powodu zawsze warto
poświęcić odrobinę swojego cennego czasu i porządnie wczytać się w menu, uliczne szyldy lub, jak na
załączonym zdjęciu, napis w ubikacji, który w zamierzeniu zapewne miał
nakłaniać do wrzucania zużytego papieru toaletowego do kosza. Jednak gdyby nie
oczywisty kontekst i dobra wola czytającego, głosiłby co następuje: „W toalecie
nie ma papieru. Bądź łaskaw użyć śmieci”.
3. Panaceum
Któż z nas nie miał za
młodu stawianych baniek. Zawsze związane to było, rzecz jasna, z kryzysową
sytuacja w stylu zapalenia oskrzeli. W Kambodży sprawy mają się jednak nieco
inaczej, na co zwróciliśmy uwagę w Siem Reap widząc grających w piłkę chłopaków,
spośród których co najmniej dwóch miało na plecach świeżuteńkie ślady po tym
zabiegu. Jak to tak to? Mieć stawiane bańki i nie być jednocześnie obłożnie
chorym? Toż to się przecież w głowie nie mieści!
Oczy na całą sprawę
otworzył nam pochodzący z Chicago, a od kilku lat żyjący w Kratie Joe. Otóż
jego zdaniem wynika to z charakteryzującej Khmerów hipochondrii. Pod
pretekstem byle dolegliwości ustawiają się oni od razu w kolejce do lekarza. Na
poparcie tej tezy opowiedział nam o swoim kambodżańskim znajomym, który swego
czasu był do tego stopnia przekonany, że niebawem niechybnie wybierze się na
tamten świat, że w akcie desperacji zamierzał już udać się do szpitala. Joe
natomiast, przyjrzawszy się uważnie tematowi, zamiast nerwowych ruchów doradził
mu zażycie kilku witamin C i popicie ich sporą ilością wody. Facet miał po
prostu kaca, który w efekcie minął, a on sam po dziś dzień cieszy się świetnym
zdrowiem.
4. Bling bling
Przy okazji pobytu w
Wietnamie wspomniałem o dosyć dziwnej panującej wśród mężczyzn modzie, a
mianowicie o długich paznokciach. Khmerowie, nie chcąc być w tej kwestii gorsi,
nie dość że również zapuszczają niespotykanych rozmiarów pazury, to jeszcze
ozdabiają swoje palce (damskimi, jak na mój gust) pierścionkami. Jeśli
natomiast któremuś wciąż doskwiera brak wystarczającej ilości błyskotek, to
swój uśmiech zawsze może, zgodnie z lokalnymi trendami, stuningować za pomocą
wtapianych w zęby diamencików*.
__________
* Zdjęcia nie
załączam, bo żadne wyszło jak należy z powodu blasku, towarzyszącego każdemu
otwarciu ust któregokolwiek z fotografowanych. Skromną tego rekompensatą niech
będzie bardziej efektowne niż poprzednio zdjęcie wypielęgnowanych szponów.
Może długie szpony gwarantują awans społeczny: z Khmera na Ghmera?...
OdpowiedzUsuńNapis z toalety wymiata :D
OdpowiedzUsuń