środa, 22 lutego 2012

Kambodżańskie osobliwości, część 1

Kambodża, 13.01-12.02.2012

1.     Mehr Licht

Jedną z pierwszych rzeczy, która rzuciła nam się w oczy zaraz po przekroczeniu granicy był niemal całkowity brak oświetlenia na kambodżańskich drogach i ulicach tamtejszych miast. O ile w Wietnamie latarnie w większości miejsc ustawione były co ustawowe kilkadziesiąt metrów, to u jego zachodniego sąsiada była w tej materii bida. Do tego dochodziły jeszcze przerwy w dostawie energii elektrycznej, które z wieczornego posługiwania się tutejszym standardowym zestawem sztućców, czyli łyżką i widelcem, czyniły grożący utratą oka sport ekstremalny.

Przyczyną takiego stanu rzeczy jest niewyobrażalnie wręcz drogi w Kambodży prąd. Żeby nie operować ogólnikami, posłużę się przykładem. Ta sama dawka energii, na którą przeciętny Australijczyk pracuje 18 sekund, statystycznego Khmera kosztuje niemal dwie godziny pracy. Szaleństwo. Na głębokiej prowincji natomiast problem rozwiązuje się sam, bo tam sieć energetyczna po prostu nie dociera, a miejscowym za źródło prądu służą akumulatory samochodowe.


2.     Szekspirowska mowa

Angielski, jako lingua franca naszych czasów cieszy się olbrzymią popularnością niemal na całym świecie, co szczególnie widać w krajach masowo odwiedzanych przez podróżujących. Chcąc prowadzić jakikolwiek okołoturystyczny biznes nie wypada więc nie władać choćby absolutnymi podstawami szekspirowskiej mowy. Nie oznacza to jednak wcale, że są to podstawy rzetelne i nieraz słysząc silącego się na łamaną angielszczyznę Azjatę jedynie wrodzony takt nie pozwala nam wybuchnąć gromkim śmiechem.

Pisane przykłady kreatywnej lingwistyki mają natomiast tę zasadniczą zaletę, że można cyknąć zdjęcie i podzielić się nim ze światem. Z tego prostego powodu zawsze warto poświęcić odrobinę swojego cennego czasu i porządnie wczytać się w menu, uliczne szyldy lub, jak na załączonym zdjęciu, napis w ubikacji, który w zamierzeniu zapewne miał nakłaniać do wrzucania zużytego papieru toaletowego do kosza. Jednak gdyby nie oczywisty kontekst i dobra wola czytającego, głosiłby co następuje: „W toalecie nie ma papieru. Bądź łaskaw użyć śmieci”.


3.     Panaceum

Któż z nas nie miał za młodu stawianych baniek. Zawsze związane to było, rzecz jasna, z kryzysową sytuacja w stylu zapalenia oskrzeli. W Kambodży sprawy mają się jednak nieco inaczej, na co zwróciliśmy uwagę w Siem Reap widząc grających w piłkę chłopaków, spośród których co najmniej dwóch miało na plecach świeżuteńkie ślady po tym zabiegu. Jak to tak to? Mieć stawiane bańki i nie być jednocześnie obłożnie chorym? Toż to się przecież w głowie nie mieści!

Oczy na całą sprawę otworzył nam pochodzący z Chicago, a od kilku lat żyjący w Kratie Joe. Otóż jego zdaniem wynika to z charakteryzującej Khmerów hipochondrii. Pod pretekstem byle dolegliwości ustawiają się oni od razu w kolejce do lekarza. Na poparcie tej tezy opowiedział nam o swoim kambodżańskim znajomym, który swego czasu był do tego stopnia przekonany, że niebawem niechybnie wybierze się na tamten świat, że w akcie desperacji zamierzał już udać się do szpitala. Joe natomiast, przyjrzawszy się uważnie tematowi, zamiast nerwowych ruchów doradził mu zażycie kilku witamin C i popicie ich sporą ilością wody. Facet miał po prostu kaca, który w efekcie minął, a on sam po dziś dzień cieszy się świetnym zdrowiem.


4.     Bling bling

Przy okazji pobytu w Wietnamie wspomniałem o dosyć dziwnej panującej wśród mężczyzn modzie, a mianowicie o długich paznokciach. Khmerowie, nie chcąc być w tej kwestii gorsi, nie dość że również zapuszczają niespotykanych rozmiarów pazury, to jeszcze ozdabiają swoje palce (damskimi, jak na mój gust) pierścionkami. Jeśli natomiast któremuś wciąż doskwiera brak wystarczającej ilości błyskotek, to swój uśmiech zawsze może, zgodnie z lokalnymi trendami, stuningować za pomocą wtapianych w zęby diamencików*.

__________
* Zdjęcia nie załączam, bo żadne wyszło jak należy z powodu blasku, towarzyszącego każdemu otwarciu ust któregokolwiek z fotografowanych. Skromną tego rekompensatą niech będzie bardziej efektowne niż poprzednio zdjęcie wypielęgnowanych szponów.

2 komentarze:

  1. Może długie szpony gwarantują awans społeczny: z Khmera na Ghmera?...

    OdpowiedzUsuń
  2. Napis z toalety wymiata :D

    OdpowiedzUsuń