Ubud (Bali), 02.10.2016
Miasteczko - cytując przewodniki - wyróżnia panująca w nim artystyczna atmosfera, a liczone w setkach świątynie hinduistyczne** i czerpiące z unikalnej, miejscowej tradycji galerie sztuki sprawiają, że jest ono uznawane za kulturową stolicę wyspy. Ja jestem prosty chłop z prowincji i galerie są mi do szczęścia absolutnie zbędne (no, chyba że handlowe!), ale za to świątynie i generalnie cały aspekt religijny zrobił na mnie naprawdę piorunujące wrażenie. Spacerując po zakamarkach Ubud (jak i po całej wyspie w ogóle) powszechnym widokiem są położone na każdym kroku kapliczki Ganeszy, Laksmi czy innego Hanumana, przy których Balijczycy przez cały dzień palą kadzidła i składają symboliczne ofiary z pokarmu. Często robią to "po cywilu", bez specjalnych ceregieli, ale bywa także, że założywszy odświętne nakrycie głowy i opasawszy się sarongiem, nadają temu ceremonialną i - dla obserwatora z zewnątrz - głęboko mistyczną formę. Czas staje wtedy w miejscu, a nam nie pozostaje nic innego, jak w skupieniu podziwiać ten piękny spektakl.
Nazajutrz po przyjeździe na Bali wybraliśmy się do Małpiego Lasu, jednej z sztandarowych atrakcji Ubud. Jest to bujny tropikalny las przecięty w pół głębokim na kilkadziesiąt metrów wąwozem i okalający zbudowaną w XIV wieku świątynie boga Śiwy. Po jego terenie hasa sobie nieskrępowanie kilka stad makaków, do tego stopnia przywykłych już do ludzkiego towarzystwa, że praktycznie nie zwracających na nas uwagi. Zachowują się więc całkowicie naturalnie, a jedyną osobą, przed którą stają na baczność i którą omijają szerokim łukiem była pani ze stoiska z bananami. A wszystko to za sprawą sękatego kija, z którym nie rozstawała się nawet na chwilę i który już zapewne nie raz pomógł jej ustalić kto tu rządzi. To się właśnie nazywa szacunek ludzi ulicy.
Ja niestety nie byłem tak dobrze wyposażony, a i z piosenek Rycha Peji wyniosłem mniej nauk niż wspomniana pani, więc ze mną pogrywały sobie znacznie bezczelniej. Małpy jedne! Raz nawet jedna taka znienacka wskoczyła mi na plecy i widząc moją dość niespokojną reakcję wbiła mi pazury w okolice lewej łopatki. Krew na szczęście nie lała się strumieniami, a ja dopiero co byłem szczepiony na taką właśnie okoliczność, więc obeszło się bez lamentu, ale i tak wychodząc stamtąd udałem się do punktu pierwszej pomocy, żeby dać się opatrzyć i zasięgnąć języka u kogoś bardziej obeznanego z tematem. Tam sympatyczny pan wyjaśnił mi, że nie ma strachu, bo wszystkie małpki mają aktualne książeczki sanepidu, a samo skaleczenie jest na tyle nie wielkie, że się raczej nie wykrwawię, więc mogę spać spokojnie. Jako, że mam duży szacunek do służby zdrowia, to potraktowałem jego słowa na tyle poważnie, że niedługo później wróciliśmy do siebie i na wszelki wypadek położyłem się spokojnie spać.
----------
* A żeby móc bujać się przez ponad pół roku po obczyźnie bez stałego źródła przychodu, po prostu trzeba taki wieść.
** Mimo, że Indonezja jest generalnie krajem muzułmańskim, to dominującą religią na Bali jest właśnie hinduizm.
Pamiętaj tylko Bro żeby jak tam jesteś nie gadać z tą małpą w czerwonym.
OdpowiedzUsuńDobre zdjęcia, ale ją ciągle czekam Jeszce na te rajskie plaże. Wiem, że to ta jasna strona medalu, ale chcę ją zobaczyć. :-)
W końcu konkretne foty!
OdpowiedzUsuńJuż się bałem ze zapomniałeś wziąć puchy ze sobą ;)
Czekam na więcej!
Nie no, co ty... Prędzej bym chyba paszportu zapomniał :P
Usuńjaka przystojna małpka! :)
OdpowiedzUsuńPrzystojna bestia, nie ma co. Laureatka Elite Model Look - Indonezja 2016.
UsuńNo jak to? nie będzie fotek na białej plaży, drinków z parasolką i Was na leżakach???? uuuuu....
OdpowiedzUsuń