Nuwara Eliya, 16-17.01.2017
Mając na Sri Lance do dyspozycji jedynie niewiele ponad tydzień uznaliśmy, że zamiast jeździć z punktu do punktu starając się zobaczyć ile tylko się da, spędzimy ten czas w jednym miejscu. Jednogłośnie postanowiliśmy olać ruiny starożytnych miast rozsiane w północnej części kraju i zobaczyć jak się sprawy mają w Hill Country, regionie słynącym z herbacianych plantacji.
Ceylon, zawdzięczający swą nazwę wyspie na której znajduje się Sri Lanka, stanowi jedną z najbardziej cenionych odmian herbaty. Mieliśmy w związku z tym spore nadzieje na możliwość skosztowania jej w najlepszym wydaniu. Zawiedliśmy się jednak srodze, bo jak się okazuje, to co najlepsze idzie na eksport, a nas wszędzie raczono jedynie herbacianą konfekcją z torebek Liptona. Krótko mówiąc, szewc bez butów chodzi.
Nie zrażeni tym niepowodzeniem, wrażeń postanowiliśmy szukać u herbacianego źródła, czyli krążąc na motorze po rozsianych po okolicy plantacjach. Był to strzał w dziesiątkę i jak później stwierdziliśmy, najpiękniejsze przeżycie od czasu Baganu. Przez bite dwa dni byliśmy nieprzerwanie otoczeni oszałamiającą zielenią i jeżdżąc od jednego do drugiego punktu widokowego nie mogliśmy wprost wyjść z podziwu jak tam pięknie. Zdecydowanie trzeba będzie kiedyś tam wrócić. Tym bardziej, że Lankijczycy to przesympatyczni, bystrzy, niesamowicie otwarci ludzie i w dodatku zwykle władający angielszczyzną, przez co kontakt z nimi często przeradzał się w faktyczną żywą interakcję.
Głównym punktem programu miała być oczywiście obserwacja słynących ze swojej fotogeniczności pań zbierających herbatę. Te dla odmiany nie zawiodły naszych oczekiwań nic a nic i kompletnie nie zawracając sobie głowy naszą obecnością z charakterystyczną dla siebie gracją robiły co do nich należy, co z resztą zaowocowało kilkoma całkiem niezłymi zdjęciami. Voila.
Te baby zbierające herbatę - magia!
OdpowiedzUsuńHania, Szczepan oraz wszyscy Czytelnicy.
OdpowiedzUsuńPozwolę sobie zagaić, że dziś o 13 czasu polskiego nasza znajoma, niejaka Gocha, zakończyła swą ponad dwumiesięczną, samotną, pieszą wędrówkę na biegun południowy. Jest Ona drugim Polakiem, któremu udał się ten wyczym (po słynnym Kamińskim).
Możecie sobie wygooglować - "samotnie na biegun".
Elo elo!
Kochani, jak tam pięknie i dziewiczo... chyba ostatnio za dużo czytam o strasznym zanieczyszczeniu środowiska, a Wasze zdjęcia działają jednak bardzo podbudowująco! :)
OdpowiedzUsuń