Yangon, 18-19.12.2016
Mimo że na papierze nic na to nie wskazywało, birmańskie plaże pochłonęły nas do tego stopnia, że do Yangon dotarliśmy dopiero dzień przed wylotem z kraju. Przepadł więc margines, który zostawiliśmy sobie na ponowne odwiedzenie pagody Shwedagon. Na szczęście czasu wystarczyło jednak na przyjrzenie sie pewnemu lokalnemu fenomenowi.
Cztery tygodnie wcześniej, podczas pierwszej wizyty w Yangon rzuciła nam się w oczy olbrzymia ilość rozsianych po miescie punktów, w których swoje usługi świadczyli ludzie zajmujący się szeroko pojętym przepowiadaniem przyszłości. Zaintrygowało nas to na tyle, że postanowiliśmy podrążyć nieco temat i dowiedzieliśmy się, że nieodłącznym elementem birmańskiej kultury jest wiara w astrologię, numerologię oraz szereg innych metod pozwalajacych rzekomo na zajrzenie w przyszłość. Birmańczycy bardzo mocno wierzą bowiem, że jest ona już do pewnego stopnia zdeterminowana, a ich wpływ na jej kształt ograniczony. Kości zostały już rzucone, więc na wszelkie sposoby starają się zobaczyć co wypadło, by na tej podstawie móc odpowiednio przygotować sie na to, co niesie los.
Wybór życiowego partnera, daty ślubu, imienia dla dziecka, a także kwestie zawodowe często bywają w związku z tym przedmiotem konsultacji z astrologiem, chiromantą czy numerologiem. Wbrew temu jednak co sugerować mogłaby logika, takie podejście nie charakteryzuje wyłącznie zabobonnego, ciemnego ludu i nie dotyczy tylko ich prywatnych mi spraw. Decyzje z pomocą różnej maści wróżbitów podejmowane są nawet na najwyższych szczeblach władzy i swoim zasięgiem obejmują nierzadko cały naród. Żeby nie być gołosłownym przytoczę dwa speltakularne przykłady.
W 1987 roku niejaki Ne Win, stojący na czele kraju dowiedział się od astrologa, że jego szczęśliwą liczbą jest dziewiątka. Zamiast jednak chytrze spożytkować tę wiedzę w kolekturze tamtejszego totolotka, świadom swej politycznej misji postanowił uszczęśliwić za jednym zamachem cały naród. W tym celu wprowadził w obieg podzielne przez 9 nominały 45- i 90-kyatowe. Ponieważ na sercu leżało mu sprawne przeprowadzenie zmiany i uniknięcie dodatkowych ceregieli, to jedną decyzją unieważnił także będące dotąd w obiegu setki i pięćdziesiątki. W efekcie ci z jego rodaków, którzy trzymali oszczędności życia w skarpecie albo pod materacem stracili je bezpowrotnie. Oprócz tysięcy czy nawet milionów związanych z tym osobistych tragedii, mocno odbiło się to także na (i tak już kulejącej) gospodarce kraju. Taka birmańska "dobra zmiana".
Także mające miejsce dekadę temu przenosiny stolicy z Yangon do Naypyidaw podyktowane były wizją astrologa. Specjalnie na tę okazję w szczerym polu zbudowano od zera wielkie miasto, do którego w ściśle zdeterminowany magią liczb sposób przetransferowano potem stołeczne instytucje. 11. listopada o godzinie 11 pracę zainaugurowało 11 ministerstw, a za logistykę całego przedsięwzięcia odpowiadało 11 batalionów birmańskiej armii dysponując 1100 ciężarówkami. Jak widać wszystko dopięte zostało na ostatni guzik. Jedyne na co nie znaleziono jeszcze sposobu, to nakłonienie 11 milionów ludzi do zamieszkania tam, przez co stolica po dziś dzień świeci pustkami.
Czytając te i wiele podobnych historii zaczęliśmy być ciekawi co nam powiedziałby taki specjalista. Postanowiliśmy więc wybrać się do astrologa-chiromanty i sprawdzić co niesie przyszłość. Mimo przekonująco wyglającego biura (do pełni brakowało chyba tylko kryształowej kuli) okazał się być jednak totalnym przebierańcem, kompletnie niezainteresowanym czytaniem z naszych dłoni, ani tym co zapisane w gwiazdach. Zamiast tego wklepał nasze daty urodzin w jakąś smartfonową aplikację i zaczął z natchnioną miną recytować banały godne horoskopu z "Życia na gorąco". A to, że niebawem będziemy z Hanią właścicielami licznych rozsianych po całym świecie nieruchomości. A to, że w styczniu (najdalej lutym) dostanę awans, na który solidnie przez ostatnie miesiące pracuję. Słowem - bzdury. Nie dało się tego słuchać dłużej niż kilka minut, po których podziękowaliśmy panu i grzecznie odmówiliśmy zapłaty tłumacząc, że nie tak się umawialiśmy. Rozzłościło go to niezmiernie i widać było, że kompletnie nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. Taki z niego właśnie spec od przewidywania przyszłości.
----------
ps. Jadąc kilka dni temu autobusem mieliśmy bezpardonowe starcie z szalejącą na południu Tajlandii powodzią. My na szczęście wyszliśmy bez szwanku, ale bagaże doszczętnie zalało. Najbardziej ucierpiał nasz komputerek i dopóki nie uda nam się go reanimować nie mamy jak załączać zdjęć.
Jutro niedziela, więc koniecznie dajcie w jego intencji na tacę.
----------
Ooo jaka szkoda! Trzymamy kciuki żeby się udało wysuszyć sprzęt! Foty muszą być 📸📽
OdpowiedzUsuńDla mnie słowo pisane ważniejsze, a to na szczęście możecie publikować. Ale na foty też czekam. :-)
OdpowiedzUsuńŚciskamy!