środa, 11 stycznia 2017

W telegraficznym skrócie

Tajlandia, Malezja, 20.12.2016-12.01.2017


Bangkok (Tajlandia), 20-22.12.2016

W Tajlandii trwa roczna żałoba po śmierci króla Bhumibola Adulyadeja. W ramach opłakiwania zmarłego w połowie października monarchy na położonym tuż przy Pałacu Królewskim terenie, rozmiarem i charakterem przypominającym nasze krakowskie Błonia, odbywa się gigantyczna stypa. W jej organizację zaangażowane są całe zastępy wojska oraz wolontariuszy codziennie przygotowujących i wydających przybyłym tony jedzenia oraz hektolitry napojów. Powszechne jest przekonanie, że prędzej czy później przybędzie tu każdy Taj, by w symboliczny sposób okazać swój żal i pożegnać się ze swoim władcą. Nie dziwi nas to wcale, gdyż mamy z grubsza świadomość tego, jak wyjątkową osobą dla Tajów był ich król oraz co przez ponad pół wieku rządów zrobił dla rozwoju swojej ojczyzny. Ich rozpacz rozumiemy tym bardziej w kontekście tego, że na tronie zastąpi go jego syn, playboy i melanżownik, który mimo iż swoim podejściem do życia jest bliski memu sercu, to jednak niekoniecznie widzę go jako głowę państwa. Z resztą, obczajcie typa w googlu. Mając takiego króla, stypa to już za mało i każdy Taj powinien raczej dostać po flaszce, by móc się porządnie upić. Na smutno, rzecz jasna.






Phuket, Ao Nang, Ko Phi Phi, 23.12.2016-03.01.2017

Plaża palmy, drinki z parasolkami, szampan i takie tam...

Tak się sympatycznie złożyło, że kilkoro naszych znajomych podobnie jak my uznało, że nie głupim pomysłem byłoby spędzenie Świąt i Nowego Roku na tajskich plażach.





Hat Yai, 03-04.01.2017

Jak już wspomniałem, jadąc sobie elegancko w kierunku Malezji zostaliśmy bez uprzedzenia zaatakowani przez szalejącą na południu Tajlandii powódź. Skandal! Były nerwy i przez chwilę wydawało się nawet, że przemierzając podtopione wsie i miasta zanurzonym do połowy autobusem i nam się oberwie. Ostatecznie skończyło się jednak tylko na końcu kariery naszego komputerka, który w wyniku nie planowanej kąpieli przeniósł się do krainy wiecznych łowów. A że mimo sugestii nie daliście w jego intencji na tacę, to tak się to właśnie skończyło.


George Town (Malezja), 05-07.01.2017

Pięć lat temu w stolicy Kambodży, Phnom Penh upatrzyliśmy sobie pewną knajpkę, w której za tło do serwowanych tam dań służyły wyświetlane na mikrych rozmiarów telewizorku zawody tzw. Lwiego Tańca. Mimo że bardzo spodobała nam się ta wywodząca się z chińskiej kultury tradycja, to wspomnienia o niej z czasem jednak wyblakły. Na szczęście naszą pamięć odświeżył, a wspomnieniom przywrócił kolory pokaz, który z okazji zbliżającego się wielkimi krokami Chińskiego Nowego Roku odbywał się na malezyjskiej wyspie Penang. Czad!



Przy okazji wklejam link do filmu z innym tradycyjnym chińskim tańcem, którym podzielił się z nami w autobusie pewien pochodzący z Państwa Środka współpasażer. Podziwiajta.
youtube.com/watch?v=Ra8G255E60Y


Kuala Lumpur, 08-12.01.2017

Podobnie jak pięć lat temu z południowo-wschodnią Azją żegnamy się w Kuala Lumpur. Analogie na tym się nie kończą, bo również i tym razem udało nam się spotkać z poznanym tu poprzednio Hafizim, który specjalnie dla nas przyjechał z oddalonego o trzy godziny jazdy Ipoh. Zabrał nas na kolację do tej samej co wtedy knajpy, a potem zgodnie ze świecką tradycją pojechaliśmy jeszcze na herbatę na położony za miastem punkt widokowy, z którego rozpościera się niezwykły widok na prawdziwą perełkę miasta, czyli Petronas Towers.




----------
Przeleciałem tak pobieżnie przez ostatnie trzy tygodnie dlatego, że opuszczamy południowo-wschodnią Azję i chcę mieć już ten temat zamknięty. Dziś wieczorem, 12.  stycznia o 15:00 czasu polskiego lecimy na Sri Lankę, skąd w najbliższych tygodniach postaramy się przedostać na południe Indii. Zamykamy tym samym plażowo-wakacyjny etap podróży i przechodzimy z powrotem w tryb przygodowy. Będzie się działo!

2 komentarze:

  1. Co Ty mówisz Bro, że nie pasuje Ci następca tronu, klawy gostek, pasowałby do partii SZiD. :-)

    Nie wyobrażam sobie tylko, jak będą wyglądały teraz wizyty delegacji z takich krajów jak choćby Polska do Tajlandii. :-)

    Pewnie podobnie jak kilka lat temu wizyta przedstawicieli ówczesnej opozycji w Hiszpanii (o ile dobrze pamiętam).

    Ja tam Wam zazdroszczę melanżowo - plażowego rozdziału podróży. Musicie sobie jeszcze na mniejszą skale taki zaserwować.

    Strasznie miły ten Hafizi, o takich ludziach lubię czyać. :-)

    Z tego co czytam to właśnie lecicie samolotem, tak więc udanego lotu. :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. łał łał łał ...Sri Lanka - będzie się działo! podobno mają dobre żarcie (wyczytałam gdzieś na blogu osoby, która tam zawitała). Czekam z niecierpliwością na relacje z Cejlonu.
    My z Michałem od wczoraj rozważamy czyby nie wyskoczyć z Kuby do San Escobar :)) Jeśli jeszcze nie wiecie to już Wam mówię, że nasz Minister Spraw Zagr. powołał do istnienia nowe państwo na morzu Karaibskim - SAN ESCOBAR :))) zawsze jakaś alternatywa na kolejny wyjazd :)
    Zdjęcia jak zwykle piękne - a Wy jak zwykle baaardzo fotogeniczni !!!


    OdpowiedzUsuń