niedziela, 6 listopada 2016

Stare śmieci

Phnom Penh (Kambodża), 26-27.10.2016

Tak jak inżynierowi Mamoniowi w "Rejsie" podobały się melodie, które już raz słyszał, tak i ja sporą przyjemność czerpię z ponownego odwiedzania miejsc, w których już kiedyś byłem. Świetnie się więc złożyło, że po ponad trzech tygodniach włóczenia się po Indonezji, kilka następnych dni mieliśmy okazję spędzić w znanym mi już z poprzedniej podróży Phnom Penh.

Wizyta w stolicy Kambodży była znakomitą okazją, żeby powspominać jak to było kiedyś, gdy byłem równie piękny i młody co teraz oraz skonfrontować obraz miasta, który wyrył mi się w pamięci z tym, co miałem aktualnie przed oczami. Wtedy przyjeżdżając spodziewałem się najgorszego, a zostałem bardzo przyjemnie zaskoczony widokiem kraju rozwijającego się i jak mi się wówczas wydawało, zmierzającego ku lepszemu*. Coś jednak sprawiło, że zmieniła mi się optyka i tym razem tak różowo tego już nie odebrałem. Tym co szczególnie rzuciło mi się w oczy był brak jakiejś odgórnej wizji na zagospodarowanie milionów żyjących w kraju ludzi, o czym rozmawialiśmy później przy obiedzie z kierowcą, który obwoził nas po Angkorze. Z żalem przyznał, że przemysł w Kambodży w zasadzie nie istnieje, a w instytucjach państwowych troskliwie kultywuje się nepotyzm, więc całe masy ludzi nie mając szans na bycie przez kogoś zatrudnionym, zabierają się za handel jakąś drobnicą lub - tak jak on - dołączają do rzesz tuk-tukarzy. W obu przypadkach podaż świadczonych usług znacznie przewyższa popyt na nie, więc nie dość, że o klienta nie łatwo, to jeszcze niewidzialna ręka rynku nie pozwala utrzymać cen na satysfakcjonującym poziomie. Swój udział w tym jak wygląda to teraz albo wręcz tego źródło stanowi fakt, że podczas wojny domowej kilka dekad temu chcąc zbudować w kraju rolniczą utopię, na celownik wzięto krajową inteligencję, której przedstawicieli wycięto niemal do nogi. W efekcie drastycznie zubożyło to pulę genów i obecnym pokoleniom Khmerów wyraźnie brakuje pomysłu na poprawę swojej sytuacji i wyrwanie się z biedy. Przygnębiające to jak jasna cholera, więc kończę ten wątek i wracam do przyjemniejszych kwestii.

Pałac Królewski i kilka innych interesujących mnie miejsc z turystycznej mapy miasta miałem już obcykane, a tata nie czuł potrzeby, żeby nakłaniać mnie do powtórnych odwiedzin, całe dwa dni poświęciliśmy więc na beztroskie szwendanie się i przyglądanie się ludziom. Spośród nich szczególnie wpadli mi w oko niebywale wprost fotogeniczni handlarze ze stołecznych bazarów.





----------
* jaktotakto2011.blogspot.com/2012/02/somnaan-lao.html

2 komentarze:

  1. Smutna sprawa, ale może jak Chiny i Kambodża doczeka się rozkwitu... trzymamy za nich kciuki w każdym razie.

    Napisałbyś coś więcej on samym Angkor. Wiem, że dałeś odnośnik do starego wpisu, ale wiesz... fani chcą więcej. Ja jako brat, ale również jako przedstawiciel gawiedzi chcę poczytać o Waszych odczuciach na temat tego miejsca. Tylko se nie pomyśl, że neguję życiowo polityczne refleksje takie jak ta, którą żeś przytoczył. Wręcz przeciwnie, czekam na kolejne.
    Fotki jak zawsze aligans, a filmiki se jutro oglądane, bo na telefonie nie chce wyświetlić.

    Dodatkowo, dla czytających komentarze ośmielę się wrzucić trochę spamu.
    Otóż Koleżanka Agaty, niejaka Gocha, wybiera się właśnie na piechte na biegun. Nie wiem jak chce to zrobić skubana, ale jak się jej uda to będzie drugim Polakiem i trzecią kobietą na świecie co to zrobiła. Wygooglujcie sobie 'samotnie na biegun Małgorzata' czy coś w tym stylu.

    Pozdro 600

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto wspierać takie ludzie:)Odważna kobieta.
      I twój brat z Haneczką też:)

      Usuń